Moje podwórko

Na tym podwórku przeganiałam nie jedne wakacje. Na skromnie zagospodarowanym skrawku ziemi dziecko zawsze znalazło sobie jakieś zajęcie, wystarczyło tylko trochę dziecięcej wyobraźni i naiwności. I co? I zabawa była przednia. Gdy czasem brakowało pomysłów na zabawę, to plątałam się pod nogami Babci, najczęściej w parniku lub ogrodzie, albo „pomagając” Dziadkowi „pod” stodołą. Moje ulubione zadanie w strefie wpływów Dziadka – to sprzątanie sieczkarni. Naiwnie chwytałam za miotłę i wachlowałam nią na wszystkie strony oby przerzucić kurz i pył z jednego kąta w drugi. Dziadkowi to moje pomaganie nigdy chyba nie przeszkadzało. 
Chlewy były dla mnie wielką tajemnicą i zawsze bałam się wsadzić tam nosa w obawie przed złymi mocami władającymi światem dziecka. Jedyne pomieszczenie dla zwierząt gospodarskich, jakie lubiłam eksplorować, to był kurnik. Cudowne miejsce odpoczynku gdakającego ptactwa. Podkradanie jaj, przemeblowania, odwieczne zamiatanie …
Zapach porzeczek w ogrodzie, truskawkowa sladost, kwasota wiśni, wieczorny zapach starej lipy, szum i smak
przecedzanego, ciepłego krowiego mleka. To są wakacyjne zapachy mego dzieciństwa. Dwadzieścia, trzydzieści, czterdzieści lat temu moje podwórko miało swój niezmienny rytm życia. Żyło, tętniło, pracowało, kwitło, przybierało różne kolory a wszystko to dzięki Moim Dziadkom.
Dziś, dziś podwórko jest na zasłużonej emeryturze. 
Odpoczywa i żyje nowym życiem, zawsze spokojnym, latem kolorowym, a zimową porą drzemie pod puchową nienaruszoną pierzynką.   
  

   




GALERIA I
GALERIA II



Chaty      Drogi, dróżki, ścieżynki       Moje podwórko      Początek końca      Żyjące i kwitnące      Wielka technika

a to ciekawe
Sobityno na Podlasiu